Przekrój, numer 802, 21 sierpnia 1960 roku
Zgadywanka kryminalna p.t. „Tajemnicze porwanie”
W pokoju sypialnym pana Bushmana unosił się zapach chloroformu. Na pięknie wyfroterowanej podłodze widniały ślady trzech par obłoconych butów: jedne z nosami szpiczastymi, drugie z okrągłymi i trzecie z nosami kwadratowymi. Ponadto na podłodze w kierunku od łóżna do okna, biegła świeża rysa. Okno było otwarte, zaś dzikie wino, obrastające willę, było pozdzierane. Wszystko to pokazywał inspektorowi Wernerowi sierżant Fitt, który pierwszy został wezwany na miejsce.
— To było porwanie dla okupu — objaśniał sierżant. — Pan Bushman został uprowadzony w nocy, a dziś rano pani Bushman dostała list z żądaniem złożenia sumy stu tysięcy w umówionym miejscu. W liście grożą śmiercią panu Bushmanowi, gdyby pani Bushman zdradziła wszystko policji. Toteż nie miała zamiaru zawiadamiać nas o porwaniu. Służąca państwa Bushman na własną rękę zadzwoniła na posterunek, widząc że pan Bushman tajemniczo zniknął. Pani Bushman nie chce zdradzić miejsca złożenia okupu. Zresztą już go złożyłam zaraz po przeczytaniu listu i teraz na pewno pieniądze są w posiadaniu kidnaperów.
— A co pan wniosku ze śladów? — spytał inspektor.
— Zachloroformowano pana Bushmana, włożono mu na piżamę płaszcz (bo płaszcza brakuje) i na nogi buty, a następnie powleczono go do okna, czego dowodem jest rysa na podłodze, i przez okno wyniesiono, nieprzytomnego. Obłocone ślady wskazują, że napastników było trzech. Co ciekawe, ślady każdego z trzech prawych butów są lekkie, nieznaczne, zaś ślady trzech lewych butów są wyraźne. Wygląda na to, że wszyscy trzej napastnicy kuleli na prawą nogę.
— Trzech kulawych kidnaperów? To niemożliwe.
— A jednak! — powiedział sierżant.
— Państwo Bushman muszą być bardzo bogaci, skoro mieli sto tysięcy w domu.
— Majątek należy do pani Bushman. Jest rzeczywiście spory, w dodatku pani Bushman jest bardzo skąpa. Ale na ratunek męża nie pożałowała gotówki.
W tej chwili ozwały się w przedpokoju wesołe okrzyki. Pan Bushman wrócił, cały i zdrowy. Twierdził, że napadnięto go, gdy leżał w łóżku, uśpiono, i obudził się dopiero niedawno, na odludnej dróżce pod miastem. Nie mołgby poznać napastników, gdyż wpokoju było ciemno i napastnicy zaraz przykryli mu twarz szmatą z chloroformem. Dalej nic nie pamięta.
— A ja przypuszczam, że sam zaaranżował pan to porwanie, by wyciągnąć od żony sto tysięcy — powiedział inspektor Werner.
Jak rozumował inspektor? Rozwiązanie.