Przekrój, numer 801, 14 sierpnia 1960 roku
Zagadka kryminalna p.t. „Kwiz dla palaczy”
— Alarmu narobił nasz portier nocny, który poczuł dym — zeznawał właściciel hotelu. — Sprawdził, że dym wydobywa się z pokoju pana Mermona. Obudził mnie i wspólnie weszliśmy do pokoju. Palił się dywanik przed łóżkiem, kołdra, i samo łóżko zaczynał się tlić. Z trudem ugasiliśmy pożar. Niestety pan Mermon już nie żył, widocznie udusił się wcześniej dymem.
Inspektor obejrzał zwłoki, nietknięte ogniem. Pan Merom spokojnie spoczywał na plecach, z wypogodzoną, spokojną twarzą. Jednak był martwy.
— Czy znał pan go dobrze? — spytał inspektor hotelarza.
— O tak, pan Mermon stale do kilku lat zajmował ten pokój. Sprowadził się tu po śmierci żony. Byłby idealnym lokatorem, gdyby nie to, że miał w zwyczaju palić w łóżku papierosa, zasypiał przy tym, wypuszczał papierosa z ręki i wypalał pościel. Wiedziałem, że to się musi skonczyć pożarem, nieraz to mówiłem Mermonowi.
Inspektor obejrzał prawą rękę zmarłego. Był na niej zastarzały ślad nikotyny, między trzecim a czwartym palcem.
— Przypuszczam, że od dłuższego czasu Mermon nie wypalał już pościeli? — spytał inspektor.
— Rzeczywiście, od kilku miesięcy nie wypalał. Dopiero dziś, od długiego czasu, znów mu się to zdarzyło i jakiś tragiczny skutek!
— Myślę, że sekcja wykaże nie uduszenie dymem, lecz śmierć od jakiejś trucizny, zaś pożar został umyślnie spowodowany dla ukrycia prawdziwej przyczyny śmierci, przez kogoś kto wiedział o zwyczajach Mermona, ale nie wiedział, że pan Mermon już od jakiegoś czasu zabezpieczał się przed wypalaniem pościeli — powiedział inspektor. — Sam jestem doświadczonym palaczem i wiem, że pożar nie mógł powstać od papierosa pana Mermona.
Co miał na myśli inspektor? Rozwiązanie.