Przekrój, numer 810, 16 października 1960 roku

Zagadka kryminalna p.t. „Skrzydlata gotówka”

Inspektor Werner wysłuchał wezwania telefonicznego, skinął na sierżanta Fitta, porwał trencz i kapelusz, wychodząc z bramy podniósł kołnierz, gdyż na dworze srożyła się od rana jesienna plucha, po czym obaj, zmoczeni, dopadli służbowego samochodu, czekającego opodal.

— Dokonano napadu na dwóch inkasentów towarzystwa ubezpieczeń, jedziemy na miejscu wypadku — objaśniał inspektor.

Na podmiejskiej uliczce zastali staromodną limuzynę i czekających w niej obu inkasentów, którzy przedstawili się jako Ernest Leuzii i Damian Calter. Pierwszy zeznawał pan Leuzzi:

— Kończyliśmy na dziś objazd, mieliśmy odwiedzić już tylko jednego klienta mieszkającego tu w pobliżu, w bocznej uliczce, na którą nie ma wjazdu, dlatego zatrzymaliśmy się tutaj. Ja byłem przy kierwonicy, Calter siedzał obok i trzymał na kolanach torbę z pieniędzmmi. W momencie, gdy stawaliśmy, przystąpiło do nas z dwóćh stron samochodu dwóch mężczyzn. Poczułem na skroni zimną lufę pistoletu. Drugi gangster zagroził pistoletem Calterowi, włożył rękę do samochodu i wziął torbę. Zakazali nam się ruszać przez 10 minut, po czym zniknęli.

— Czy możecie podać ich rysopis? — spytał inspektor.

— Torbę zabrał niski grubas z brodawką na policzku, drugiego gangstera dokładnie nie widziałem — powiedział pan Calter.

— Był też niski, ale chudy i miał 2 złote zęby — powiedział Leuzzi.

— A ja sądzę, że sami jesteście sprawcami ulotnienia się gotówki — powiedział inspektor. — Wasze zeznanie jest kłamliwe.

Co uderzyło inspektora w zeznaniu inkasentów? Rozwiązanie.