Przekrój, numer 775, 14 lutego 1960 roku

Zgadywanka kryminalna p.t. „Trup w magazynie”

— Panna Mills była moją prawą ręką, nie wiem jak sobie dambez niej radę, i w dodatku zginęła przeze mnie, to prawdziwe nieszczęście — lamentował pan Walker, kierownik domu towarowego, w którym wydarzył się tragiczny fakt. Wynuerzeń tych słuchał nasz znajomy inspektor Werner.

— Niech mi pan opowie dokładnie, jak to było — zaproponował.

— Dziś wieczorem robiliśmy z panną Mills remanent. W tym celu musieliśmy zejść także do piwnicy, gdzie trzymamy część towarów. Prowadzą tam strome i kręte schodki. Panna Mills szła przodem, ja za nią. Na zakręcie schodków potknąłem się, zatoczyłem się na barierkę, i przy tej okazji wypalił rewolwer, który miałem w kieszeni. Kula trafiła pannę Mills…

— Rewolwer wystrzelił w kieszeni? — upewnił się inspektor.

— Tak, świadczy o tym dziurka w marynarce, którą wzięto do badania.

— Czy miał pan pozwolenie na broń?

— Tak jest, oto dokument — tu Walker wyjął z portfela urzędowy kartonik.

W tym momencie wszedł do gabinetu inspektora funkcjonariusz laboratorium śledczego, by podać wyniki badań. Rzeczywiście znaleziono wewnątrz kieszeni marynarki Walkera ślady prochu. Identyczne ślady prochu, pochodzące na pewno z tej samej broni, były na fartuchu panny Mills, w miejscu, gdzie przeszła kula. Wszystko klapowało.

— Mimo to sądzę, że to nie był przypadek — powiedział inspektor. — Musiał pan mieć, panie Walker, jakieś ważne powody do unieszkodliwienia biednej panny Mills.

Z czego inspektor to wywnioskował? Rozwiązanie.