Przekrój, numer 774, 7 lutego 1960 roku

Zgadywanka kryminalna p.t. „Trup w mieszkaniu literata”

Był to typowy gabinet intelektualisty: wzdłuż wszystkich ścian półki z książkami, ogromne biurko zarzucone papierami, otwarta maszyna, pełno zapisanych kartek, notatek. Na ścianie fotografia młodej i ślicznej kobiety. Na dywanie rozciągnięty trup młodego mężczyzny. Prócz tego było w pokoju dwóch mężczyzn żywych: nasz znajomy inspektor Werner i gospodarz domu, literat Filip Cole, starszy siwy pan o dystyngowanej powierzchowności. Inspektor zdążył się już dowiedzieć, że zmarły był sekretarzem Cole’a i nazywał się Harris.

— Wiedziałem, że Harris miał kłopoty finansowe, ale nie przypuszczałem, że aż tak poważne, by z tego powodu popełniać samobójstwo — opowiadał Cole inspektorowi.

— Ciekawe, dlaczego zabił się u pana w mieszkaniu.

— Wiedział, że mam w biurku rewolwer. Przyszedł tu i zabił się tym rewolwerem.

— Czy był ktoś w mieszkaniu?

— Nikogo. Moja żona — tu Cole wskazał na fotografię — wyjechała kilka dni temu w góry na narty, ja byłem dziś całe popołudnie w bibliotece miejskiej i robiłem wypiski potrzebne do mojej nowej powieści.

— Jedna w bibliotece nie przypominają sobie pańskiej obecności tam dzisiaj — powiedział inspektor, który poczynił już przedtem wstępne dochodzenia.

— Jestem tak częstym klientem biblioteki, że nikt nie zwraca na mnie uwagi — powiedział pisarz. — Siedziałem dziś w czytelni na encyklopedią, gdy pojawił się Harris, który mnie szukał, żeby pożyczyć ode mnie pieniądze. Odmówiłem, ale Harris dalej natarczywie żądał pożyczki, nawet w ferworze podniósł głos, tak że musiałem go utemperować i wyprosić z biblioteki. Z pewnością prosto stamtąd przyszedł tu, aby się zabić.

— Jako literat mógłby pan wymyśleć bardziej wiarygodną historię — rzekł inspektor, kiwając głową.

Skąd domyślił się, że Cole kłamie? Rozwiązanie.